top of page

Przed czym uciekła Jola? - historia o (nie)stawianiu granic. Czy to również o Tobie?

Zaktualizowano: 14 lip 2022

Było późne majowe popołudnie. Jola siedziała przy fontannie w parku i nie wiedziała, co się z nią dzieje. Nie wiedziała też do końca, co się chwilę wcześniej wydarzyło. Dlaczego krzyczała i rzucała rzeczami, choć nie miała w zwyczaju tak się zachowywać. Wiedziała jednak, dlaczego tutaj przybiegła. Coś w niej pękło. Miała dosyć.


Na drzewach już są liście a na krzewach kwiaty – pomyślała zdziwiona – Dlaczego tego wcześniej nie zauważyłam? – zapytała samej siebie.


Żeby to wszystko poukładać w głowie, Jola zaczęła przypominać sobie swój dzień od samego rana. Swój wolny dzień. Wyczekany i wyproszony. Ciężko jej było wziąć urlop o tej porze roku. Za dużo obowiązków. A właściwie tylko ona z działu była w stanie wszystkim się zająć samodzielnie, więc trudno było ją zastąpić. Szef zawsze mógł na nią liczyć, gdy było coś ważnego i dużego do zrobienia. Ale też, gdy wpadały bieżące sprawy.


Może za kilka tygodni będzie łatwiej o wolne? – pomyślała Jola.


Ale zaraz przypomniała sobie, że inni muszą w wakacje iść na urlopy (mają przecież małe dzieci). Potem jest gorący okres z umowami, na koniec roku raporty. Od stycznia sprawozdania….Ciężko będzie o kolejny dzień… Dlaczego więc nie wykorzystała tego jednego?



Kobieta przypomniała sobie poranek, gdy o 6.30 zadzwonił telefon. Ciocia prosiła, aby Jola pilnie podwiozła ją do lekarza. Ma umówioną wizytę, a na autobus to już nie zdąży. Jola zerwała się z łóżka, wrzuciła coś na siebie i bez śniadania pobiegła. Gdy była w drodze, kilka razy dzwonili syn (14 lat) i mąż, aby zapytać, gdzie jest chleb, bo chyba się skończył, gdzie jest niebieski krawat (mąż), czy uprana jest czarna bluza z kapturem i wyprasowany strój na WF (syn).


Kiedy już Jola odwiozła Ciocię poczuła się także zobowiązana, żeby ją zawieźć z powrotem do domu.


Tak, powinno się zawsze pomagać ludziom – przekonywała siebie, siedząc w poczekalni przychodni, gdzie w sumie spędziła półtorej godziny.


Gdy około 11 wyjeżdżała z osiedla ciotki poczuła, że ściska ją głód. Stwierdziła, że mogłaby zajrzeć do okolicznej knajpki na późne śniadanie. Ale wtedy zadzwonił pośrednik z agencji nieruchomości, przez którą Jola wynajęła mieszkanie po babci. Mężczyzna przypomniał jej, że już za tydzień wprowadzają się nowi najemcy. Trzeba kupić i przywieźć do mieszkania szafy, o których rozmawiali. Właściwie, to klienci chcieliby jeszcze raz zobaczyć mieszkanie, tylko już z tymi szafami (choćby niezłożonymi) i mają czas dzisiaj, za 2 godziny. W sumie to dobrze się składa, bo on też ma czas i mogliby się umówić w mieszkaniu, żeby przy okazji podpisać papiery.


– OK, umówmy się, skoro trzeba to załatwić, to trzeba – powiedziała Jola.

Nici ze śniadania – pomyślała – Zostaje hot dog w sklepie meblowym, jeśli zdążę szybko załadować szafy.


Wyobraziła sobie właśnie, jak przebija się przez korki na drugi koniec miasta do centrum handlowego. Czy zdąży w 2 godziny? O tej porze, ruch już chyba jest mniejszy…

W szalonym pośpiechu udało się jej załatwić meble i dojechać do mieszkania na czas. Choć bardzo bolała ją noga, na którą spadła jej w magazynie część szafy.


Wszystko przez ten pęd – pomyślała, kiedy podpisywała umowę z pośrednikiem.


W tej samej chwili po jej plecach przeszedł nagły dreszcz – przecież o 13.30 była umówiona z Kaśką na obiad!!!! Spojrzała na zegarek. Zostało 10 minut, a dojazd zajmie ze 30. Musi pędzić. Nie chciała sprawić koleżance zawodu. To miał być ich czas.


Spotkanie wyszło średnio. Choć Jola doceniła, że wreszcie udało jej się zjeść cokolwiek (wcześniej z hot dogiem nie wyszło). Kaśka była niezadowolona, że Jola się spóźniła. Okazało się, że ma dla niej mniej czasu, niż się wcześniej umawiały. Za to podczas obiadu przedstawiła swoją prośbę, która zaskoczyła Jolę, bo wymagała dużego zaangażowania się i sporo czasu (którego Jola nie miała). Nie śmiała jednak odmówić koleżance.


Właściwie to jak ja to ogarnę? – zastanawiała się później, gdy Kaśka już poszła.

Szkoda, że takie krótkie to spotkanie. W sumie to nie bardzo nawet był czas, żeby powiedzieć, co u Joli, bo większość poświęciły sprawie, której dotyczyła prośba Kaśki.


Jakoś dziwnie to wyszło – myślała kobieta – No cóż, może następnym razem…


Po obiedzie Jola pojechała w stronę domu.


Spędzę resztę dnia nad książką – planowała w głowie.


I wtedy na komórce wyświetlił się numer Roberta. Odebrała, bo stwierdziła, że to musi być coś wyjątkowo ważnego, skoro szef dzwoni w wolny dzień. Oczywiście, że było ważne. Potrzebowali Joli, bo koleżanki nie umiały poradzić sobie z rzeczą, która dziś musiała pilnie wyjść z firmy. Tylko Jola umiała to zrobić w tym nowym programie.


Tyle razy im tłumaczyłam, jak to ogarnąć. Nawet sobie zapisały! Dlaczego….? – zastanawiała się i poczuła, że chyba zaczyna w niej narastać złość. Poczuła też, że jest zmęczona. I jest jej przykro, bo przyjemna wizja książki i kanapy momentalnie zniknęła. Wiedziała, że musi teraz wrócić do firmy w tym korku, który przed chwilą pod prąd mijała. Poczuła bezradność.


Kiedy dojechała do pracy, okazało się, że koleżanki szef już puścił do domu (było po godzinach). Sam czekał w pokoju Joli, chodząc tam i z powrotem zniecierpliwiony.


– Nie dało się trochę szybciej? – zapytał zamiast przywitania – Francuzi czekają!

– Już do tego siadam – zapewniła Jola.


I wtedy znów zadzwoniła komórka. Tym razem syn.


– Tylko powiem, że oddzwonię później – rzuciła Jola w kierunku szefa.

– Halo?

– Mamo, gdzie Ty jesteś? Wróciłem ze szkoły i nie mam gliny, ani papieru kolorowego, a na jutro duży projekt do zrobienia. Znaczy mam zaległy, więc już mało czasu. Możesz kupić? Na matmę nie mogę cyrkla znaleźć. Nie wiesz, gdzie jest?

– Do jasnej cholery, Wojtek, masz 14 lat! Cyrkiel jest tam, gdzie go zostawiłeś! A te rzeczy idź i sobie po prostu kup!!!!


Rozłączyła się. Poczuła, że jej twarz robi się gorąca. Przed chwilą usłyszała siebie, jak krzyczy i to w obecności Roberta. Normalnie, by ją to przeraziło. Ale dziś poczuła, że ma ochotę wrzasnąć jeszcze.


– Szlag! – wyrwało jej się – Sam sobie to ogarnij! Albo znajdź do tego innych pracowników, bo dziewczyny, którym już dałeś iść do domu doskonale wiedzą, jak to zrobić! Wiele razy im pokazywałam! – słyszała, że jest coraz głośniejsza a jej słowa niosą się po pustym już budynku. - Ale wiesz, co? – krzyczała dalej – One wolą sobie wyjść o czasie! A jak głupia tu tyram i zostaję! Co mam z tego wszystkiego?! Dawno temu obiecałeś mi awans i podwyżkę! Ile to już lat? 4? 5? Dlaczego tylko ja wszystko robię? I dlaczego nie mogę mieć cholernego dnia urlopu? Nawet jednego, bo Ty już dzwonisz?!!! Wiesz co Robert?! – PIEPRZ SIĘ! Sam pisz sobie do Francuzów! W końcu jesteś szefem! To chyba wiesz, co i jak. Wychodzę i nie dzwoń do mnie!


Jola, poczuła, że z każdym słowem czuje większą ulgę, choć było to dziwne, bo nigdy tak się nie zachowywała. Ale też zaczynało jej się to podobać.


Wychodząc, wzięła jeszcze kilka segregatorów, które leżały na biurku i rzuciła z całej siły w kąt. Starała się, żeby narobiły hałasu. I tak się stało. Robert był chyba w szoku, bo nie odezwał się słowem. Stał z wielkim zdziwieniem na twarzy, jakby Joli nie poznał.


Zbiegła po schodach do wyjścia. Później długo biegła przed siebie, aż znalazła się w pobliskim parku.


Zdawała sobie sprawę, że może już nie ma pracy. Że jej syn może dostanie jutro jedynkę za brak projektu i cyrkla na matmie. Ale miała to gdzieś. Czuła, że to nowe wcielenie, którego dotąd nie znała, trochę ją przeraża, ale też trochę jej się podoba.

Zaczynała rozumieć, że doszła do jakiejś ściany.


Chyba pora na zmiany – myślała – Ale jakie i od czego zacząć?

 

1. A Ty, co sądzisz o historii Joli? Czy mogłaby żyć, jak dotąd czy potrzebne są jej zmiany?

2. Jeśli nie są potrzebne, to dlaczego? Jeśli potrzebne, to od czego mogłaby zacząć?


 

Z moich obserwacji wynika, że wiele kobiet znajduje się w sytuacji podobnej do tej Joli. Na długo zapominają o sobie i ignorują swoje potrzeby. Ich życie koncentruje się na pomaganiu innym, zadowalaniu otoczenia.


Wiele z tych kobiet nie wyraża siebie, nie mówi, czego potrzebuje i co czuje. Tłumią w sobie emocje i problemy. Z czasem zaczynają ponosić duże koszty emocjonalne takiego życia (ciągłe napięcie, stres, ukrywany gniew), a później także koszty fizyczne (np. w postaci chorób psychosomatycznych). Ten stan może trwać miesiącami czy latami albo zostać nagle przerwany, gdy, tak jak Jola, wybuchasz i ukrywane głęboko emocje znajdują wreszcie swoje ujście (ku zaskoczeniu Twojego otoczenia, które nie znało wcześniej takiej wersji Ciebie).


Historia Joli pokazuje, że warto uczyć się stawiać granice, aby nie znaleźć się "pod ścianą", jak bohaterka. Żeby stawać "po swojej stronie", zaspokajać własne potrzeby, mieć lepsze relacje z ludźmi i po prostu szczęśliwsze życie.

199 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page